Kobieta leżąca w łóżku Dermina była zjawiskowo piękna. Miała długie,
pofalowane, kruczoczarne włosy, cudowne usta… Jej spokojna twarz nie
miała żadnej skazy. Dermin niewiele widział przez jej, lekką, brązową,
prostą suknię, lecz jego wzrok przykuły piersi. Nie patrzył na nią
jednak pożądliwie. Patrzył z zachwytem. Nigdy wcześniej nie widział
piękniejszej kobiety od tej… Poza swoją matką, która zaginęła kilka lat
temu w tajemniczy sposób. Jedyne co mu po niej pozostało to podobna
suknia do tej która na sobie miała przybyła, zaschnięta plama krwi oraz
naszyjnik z kościanych koralików, na których wyryte były dziwne symbole.
Demin siedział na krześle, które przyniósł z kuchni obok łóżka i czekał,
aż niespodziany gość się ocknie. Lubił na nią patrzeć. W końcu nie co
dzień zdarza się spotkać kogoś tak pięknego.
Przybyła zaczęła powoli unosić powieki. Błękitne oczy spotkały się z
szarymi oczami Dermina. Czas się zatrzymał. Wokół nie było nic poza
nimi. Świat przestał istnieć. Istnieli tylko oni.
-Kim jesteś? – Spytała przybyła wyrywając Dermina z tego dziwnego stanu.
-Ja… Yyy… Je… Jestem Dermin. Dermin Breigton. – Wyjąkał dziwnie
zdenerwowany. - Jesteś… U mnie w domu. Przyszłaś przedwczoraj i
zemdlałaś… Ja… Pomyślałem, że przyda Ci się odpoczynek… Nie zrobiłem nic
niestosownego. Przeżekam.
Nieznajoma uśmiechnęła się i niczym anioł przemówiła do Dermina:
-Spokojnie Dermine… Nie denerwuj się.
Uśmiech zniknął, a na jego miejscu pojawił się grymas wywołany naglą falą bólu.
-N.. Nic ci nie jest? – Spytał zmartwiony Dermin.
-To nic takiego. Głowa mnie tylko boli. – Odpowiedziała nieznajoma z wymuszonym uśmiechem. – Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś.
-W porządku… - Odpowiedział wyraźnie zmieszany.
Po chwili milczenia spytał:
-Jak się nazywasz? Jeśli nie chcesz to nie mów. – Dopowiedział
pospiesznie bojąc się, że okaże się zbyt wścibski. – Uszanuję twą
decyzję.
- Jestem Lillian… Lillian Antherim.
Odpowiedziała, po czym zamknęła oczy i zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz