niedziela, 25 listopada 2012

"Powrót dawnych czasów" mini-rozdział 5

Northland, Beld… Ojciec opowiadał mu o nich. Opowiadał o tyranie Beldzie, który ponoć był okrutniejszy od samego Diabła, o krainie na północy Northland gdzie miejsce miała wielka bitwa. Ale o Siostrze Run nie słyszał. Ciekaw kim jest owa Siostra Run słuchał dalszej części historii.

-Siostry Run to czarodziejki. – Wyjaśniła Lillian widząc zaskoczenie Dermina. – Podczas wielkiej wojny, żołdacy Belda wdarli się do naszego zakonu i… Zgwałcili każdą z zakonu. Moje poprzedniczki poprzysięgły zemstę na Beldzie. Przysięgły, że kiedy nadejdzie czas zemszczą się. Niestety nie doczekały tego. Opisały to wszystko w księdze zatytułowanej Zemsta nadejdzie. Przysięgła zemsty, przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Teraz przyszedł czas na mnie. Muszę to zakończyć. Muszę pomścić nasz zakon.

Dermina zaskoczyła determinacja w głosie Lillian. Podejrzewał, że ta historia ma drugie dno. Był wręcz przekonany, że jest coś jeszcze. Chciał się dowiedzieć całej prawdy, ale nie naciskał. Z zadumy wyrwał go głos dziewczyny.

-Niedawno, jakieś dwa miesiące temu, do siedziby zakonu przybył mężczyzna. Zwykle nie udzielamy gościny mężczyzną. Gdy czujemy, że nadchodzi czas by wreszcie założyć rodzinę, opuszczamy zakon i jeśli urodzi się córka to wysyłamy ją do zakonu. Tym razem postanowiłyśmy jednak wpuścić przybysza bo powiedział, że wie o naszej przysiędze pomsty. Niestety okazało się, że byłyśmy zbyt nieostrożne… - zamilkła na chwilę. Dermin spostrzegł spływającą łzę po jej policzku. Łamiącym się głosem mówiła dalej. – Przybyły okazał się naszym celem Beld powrócił. Ten tyran, ten morderca… Ten brutal, dla którego godność kobiety jest mniej warta niż kamień w polu. Użył swych mrocznych mocy i zabił wszystkie moje siostry. Pozostawił mnie przy życiu tylko dlatego by ktoś pamiętał, by ktoś nadal próbował pomścić te kobiety, które zginęły z jego ręki wiele lat temu. Wychodząc powiedział tylko: „I co teraz zrobisz? Będziesz mnie ścigać czy poszukasz psa, który zrobi ci dziecko?”. Potem… Petem zaśmiał się szyderczo i zniknął.

Popłynęła kolejna łza. Dermin chciał ja przytulić, pocieszyć, ale nie miał tyle odwagi w sobie by to uczynić. Siedział tylko się przyglądał Lillian, która z coraz większym trudem powstrzymywała łzy. Nie popędzał jej. Chciał by z własnej woli opowiedziała mu swą historię. Po chwili uspokoiła się i ciągnęła dalej.

-Zostałam sama. Leżałam ranna i chciałam umrzeć. Chciałam by moje życie się skończyło, bym nie dźwigała tego ciężaru. Ale wiedziałam, że zostałam sama. Wiedziałam, że jeśli nie ja to nikt nie pomści moich poprzedniczek. Zebrałam się w sobie i opuściłam to co zostało z zakonu. Mimo iż przy życiu trzymała mnie tylko i wyłącznie chęć zemsty wiedziałam, że sama sobie nie poradzę. Sama jedna czarodziejka nie ma szans w walce z kimś rangi Belda. Kiedyś przeczytałam w księdze o Mieczu Przeznaczenia.

-Mieczu Przeznaczenia? – Zapytał Dermin coraz bardziej zainteresowany opowieścią Lillian.

-Tak. Miecz Przeznaczenia, to magiczna broń wykuta przed wiekami. Pochodzi z czasów przed wielką wojną. Został stworzony przez największych czarodziejów owych czasów. Ponoć nie może go zniszczyć żaden inny oręż, ani żadna magia.

-I ty chcesz go znaleźć i przy jego pomocy zabić Belda? – Przerwał jej zaintrygowany faktem istnienia takiej broni.

-Nie, nie… - Zachichotała rozbawiona pytaniem Dermina.

Ucieszyło go, że choć na chwilę poprawił się jej nastrój. To, że się uśmiechnęła, że się zaśmiała napawało go szczęściem.

-Więc co chcesz zrobić?

-Kiedyś czytałam w księdze poświęconej czasom przed wojną, o tym mieczu. Nie może dzierżyć go byle kto. Człowiek ten musi spełniać pewne wymagania. Nikt nigdy nigdzie nie napisał jakie to wymagania. Mówi, że czarodzieje z dawnych czasów nie określili ich nawet.

-Więc jak człowiek ma spełniać jakieś wymagania, jeśli nie są one określone?

-Według tej księgi, wymagania są. Ale nikt ich nie zna. W innej księdze przeczytałam, że miecz wybierze osobę, która spełnia te wymagania. Ponoć tylko miecz wie kto może go dzierżyć.

Lillian mówiła o tym z taką pasją w głosie, że Dermin pomyślał iż mówienie o tym sprawia jej więcej przyjemności, niż posiadanie największych skarbów świata. Nie chciał by traciła tą pogodę ducha, która sprawiała iż Lillian wydawała się mu jeszcze piękniejsza.

-I właśnie po to tu przybyłam. – Mówiła dalej wyrywając Dermina z zadumy. – Przybyłam do Woodtherinu by znaleźć takiego kogoś. Przybyłam by znaleźć miecz i osobę godną by go dzierżyć. Nie będzie to łatwe, ale jest tu ktoś kto może mi pomóc. Przybył tutaj kilkanaście lat temu. Przynajmniej tak mówią ludzie.

-Kim jest ten ktoś? Może znam go i mogę pomóc ci go znaleźć? Chętnie pomogę. – Powiedział Dermin rad, że nadarzyła się okazja by pomóc dziewczynie.

Chwilę się zastanawiała. W końcu podjęła:

-Jest to czarodziej. Wątpię byś wiedział kto to jest, bo w tym miejscu nie używa się już magii. Ale może jednak go znasz… Zawędrował tutaj lata temu odcinając się od magii. Nie wiem jakie pobudki nim kierowały, ale wiem, że jako jeden z niewielu posiada wiedzę na temat Miecza Przeznaczenia. Nazywa się…

-Ciii. – Uciszył ją nagle. – Ktoś nas podsłuchuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz